piątek, 21 września 2018

Od Nico

Spojrzałem w górę i zobaczyłem niebo, które wyglądało jakby ktoś wylał na nie czarny atrament i posypał srebrnym brokatem. Poświata księżyca była ledwo widoczna w mieście, ale przez liczne zapalone światła sklepów i gwar ludzi nie można było tego dostrzec, ludzie nie zdają sobie sprawy z tego co tracą. Miasta są beznadziejne pod tym względem pomyślałem i ponownie ruszyłem wolnym krokiem przed siebie. Mój cień wędrował za mną krok w krok. To jedna z nielicznych rzeczy, które chyba zawsze będą mi towarzyszyć. Poprawiłem kaptur, a z nieznanych mi bliżej przyczyn ludzie schodzili w z drogi. Może to przez to, że jest już po północy, a idzie jakiś facet z kapturem na łbie ubrany cały na czarno? A może dlatego, że bluza była od krwi? Nie ma na to szans, jest za późno, żeby ktokolwiek był w stanie to dostrzec. Z oddali zobaczyłem jakiegoś kolesia, który się trochę zataczał. Takich jak on lepiej teraz unikać. Ominąłem go bez słowa, a raczej chciałem. Gościu uderzył mnie w ramię i się przewrócił przywalając łbem o chodnik. Umarł? Zatrzymałem się i spojrzałem na tego faceta. Nie chcę...tak bardzo mi się nie chce...ale nie mogę go tak tu zostawić. Wyciągnąłem rękę i podniosłem go za kołnierz. Był lżejszy niż myślałem. Posadziłem go na jakiejś ławce i poszedłem dalej. Ma farta, że nie gwizdnąłem mu całego portfela tylko kilka monet na jedzenie. Nie wiem czemu, ale nagle naszła mnie ochota na to, żeby znowu biec przed siebie tak szybko jak tylko mogę, bez oglądania się za siebie. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Niemalże poleciałem przed siebie i w międzyczasie kaptur mi się nieco zsunął. Przebiegłem jeszcze kawałek, po czym trochę zwolniłem aż w końcu zupełnie się zatrzymałem. Poprawiłem kaptur i przeskoczyłem mur, który dzielił mnie od miejsca, gdzie zamierzałem się dzisiaj przekimać. Chcąc, nie chcąc zaraz po przeskoczeniu wpadłem na kogoś przygniatając go do ziemi. Otwarłem oczy i w tym samym momencie wstałem, odsuwając się od faceta.
<Ramsay Theron?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz